Doskonale rozumiem jaki cel przyświecał autorom tego happeningu z przyjazdem Pendolino Przewodniczącego Rady Europy na Dworzec Centralny. Ma to nawiązywać do przyjazdu Piłsudskiego, a nawet może i Paderewskiego w ważnych momentach historii naszego kraju. Takie jest założenie tego performance, wyreżyserowanego przez Krystynę Jandę ( staje szranki w z Agnieszką Holland ) , ze Donald Tusk będzie na Dworcu Centralnym witany jako mąż opatrznościowy, mąż stanu jak Ci wyżej wymieni.
Niestety to porównanie nie jest adekwatne, bo cel wizyty szefa RE jest zgoła odmienny, i wydaje mi się , że to powitalne grono nie do końca jest świadome istoty sprawy , w której Donald Tusk ma zeznawać jako świadek...
Niektórzy porównują przyjazd Donalda Tuska do przyjazdu Ilicza Lenina do Piotrogrodu 17 kwietnia 1917 roku ( bez mała setna rocznica tego wydarzenia ;-))) , ja jednak mam swoiste déjà vu z przyjazdem Donalda Tuska i kojarzy mi się wizytą w PRL Kim Ir Sena , który też przybył na Dworzec Centralny ( trzeba pamiętać , że przywódca Korei Północnej poruszał się jedynie pociągami ) i jest swego rodzaju iunctim pomiędzy obu panami , Kim Ir Sen znany jest z określenia jako Słońce Korei , podczas gdy Donald Tusk parę lat temu został wszak okrzyknięty "Słońcem Peru " :-)